KENIA

Do Kenii pojechaliśmy w czerwcu 2006 roku.
Była to nasz podróż poślubna.
Wrzucam tu zapis forum prowadzonego podczas naszego w Kenii pobytu:

Jurki: No Ania wpadła na pomysł żeby na forum się kontaktować z wami wszystkimi. Nie wiem jak tam będzie z naszym dostępem do sieci no ale może uda się coś napisać czasem, a jak nie to wy piszcie:-) My się powoli pakujemy. Tzn. nie do końca bo ja zakładam forum a moja Żona to w łazience.... Pozdrowienia od lenia.

Thomas: tylko nie wchodźcie do Gangesu, bo można jakiegoś syfa złapać
Sylwia: trzymajcie się chłodno i przywieźcie jakieś egzotyczne zwierzątko
SzczuR:Tylko nie ebole...
Mwai kibaki: Tu Mwai Kibaki. Dowiedzialismy sie ze wy wybieracie sie w nasza strona. Nie mozem sie doczekac juz. Tylko uwazajcie na matka samopompujaca bo u nas to chodliwy towar, oj chodliwy

Lukas: własnie przeczytałem na gazecie że Kenia juz nie istnieje, właśnie została wchłonięta przez Republike of Kongo... To dobrze czy źle??? Podobno mało było ofiar i nie wstrzymali ruchu turystycznego, więc nie obawiajcie się niczego;) a tak na serio to juz wam zazdroszczę) trzymajcie się ciepło, hihihi

Jurki: Żyjemy!!!!! Wyladowalismy rano, odebrali nas z lotniska i zawiezli do 'hotelu". Ale lepiej jak najmniej tam przebywac, bo mozna dola zlapac. Ale ogolnie jest spoko. Tylko strasznie jestesmy zmeczeni po locie. Bylismy juz w Muzeum Karen Blixen i Giraffe Center, gdzie karmilismy zyrafy:)

Na ulicy czujemy sie jak kosmici, bo jestesmy jedynymi bialymi, nawet zoltych nie ma, tylko autochtoni i my. Ale nikt nas nie zaczepia, tylko sie patrza. Ogolnie straszny tu burdel i brzydasne to Nairobi jak noc. I zdzieraja z turystow (wsyztskie wejscia 5x drozsze niz dla miejscowych) (info dla obucha: wejscie do karen blixen 800 szylingow, do zyraf 500 ksh). No i zimno rano bylo ze chyba cieple ciuchy bedziemy kupowac Zaraz idziemy do jedynej wegetarianskiej restauracji we wschodniej afryce. i potem spac pewnie, wiec nie odezwiemy sie moze az do poniedzialku. O. no i goraco wszystkich sciskamy, tzn ja piekna czesc czytelnikow a ania brzydka (tu powinien byc ogonek przy a bo ania ladna). Pa. to tyle od jurkow 2.
Jurki: ps internet 1 ksh za minute (tanio i wolno)

Emil: Oj. Chyba nikt nie wierzył, że tak szybko napiszecie. Super!!! A gdzie Wy tam macie internet? A może tylko do Ustki pojechaliście?
Lukas: a z zyrafami uwazajcie przeczytalem w naszym dzienniku ze to bardzo niebezpieczne zwierzeta!!!!
Dzio: Wy macie zajebiście, a my tak źle... Żartuję - w przeciwieństwie do Nairobii , Warszawa kwitnie i napawa dumą... Luz, że żyjecie, żyjcie długo.

Jurki: jambo!!!
No i jestesmy z powrotem w Nairobi. Na poczatek zyczymy Lukasowi wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, zeby byl madry i duzy:) A Ewci - gratulacje!!! Jesli chodzi o safari, to bylo super. Nie bylo az tyle turystow, ile sie spodziewalismy. Kazdego ranka wyjezdzalismy kolo 6 rano do parku Masai Maara. I polowalismy na zwierzaki. Nie myslalam, ze tak latwo je tam spotkac. I one w ogole nie boja sie samochodow. Niektore nic sobie z nas nie robily. Lew przeszedl 4 m od naszego samochodu. Ale jakby sie wyszlo z auta , to by uciekly. Park jest naprawde fantastyczny. Kto widzial Krola Lwa, ten wie.
zzzz
Nocowalismy na campie w namiotach, ale takich duzych z lozkami. Jedzenie bylo super i nie bylo zupelnie zadnego klopotu z jedzeniem bez miesa. Zreszta na 7 osob w grupie tylko 2 jadly mieso:) Ciekawa byla instalacja cieplej wody doprowadzanej do prysznicow. Mamy zdjecia, to pokazemy.
To po lewej to prysznice, po prawej instalacja ciepłej wody....

Po 3 dniach pojechalismy do Lake Nakuru National Park, to tez taki park ze zwierzakami, tylko mniejszy. I jest znany z tego, ze mozna tam zobaczyc nosorozce i flamingi.
Okazalo sie tez, ze w Polsce mamy fantastyczne drogi. Na Ukrainie tez:) Tutaj jazda samochodem to droga przez meke. Trzy razy podczas jazdy zmienialismy kolo. Ogolnie maja tu drogi asfaltowe, ale takie w tym asfalcie dziury, ze kierowcy omijaja ten asfralt jak moga. Dlatego po obu stronach drogi sa drogi wyjezdzone w piasku. I wszyscy jezdza poboczami w tumanach kurzu. Kurz mielismy wszedzie. Czasami trudno bylo oddychac. Pod koniec drogi az pluca bolaly.

W najpopularniejszym kenijskim środku transportu - matatu.

Poza tym tutejsi kierowcy jezdza jak wariaci. Niby obowiazuje ruch lewostronny, ale kazdy jedzie tam gdzie mu wygodniej i gdzie akurat nie ma dziur. Wyprzedzanie na trzeciego jest zupelnie normalne, a jeszcze jak z naprzeciwka jedzie ciezarowka, a przez drohge przebiega pawian albo krowa, to prawdziwe przezycie. Ogolnie bylam naprawde przerazona podczas jazdy i nawet przekonywania Jurka, ze przy takiej predkosci nic powaznego nie moze nam sie stac, nie trafialy mi do przekonania.

Tak wyglądają typowe wioski/miasteczka....
Punkt naprawy rowerów...

Ania troche przesadza, kulturalnie jezdzilismy ponizej 100, a jak ktos jechal na czolowke to ladnie mrugal swiatlami co oznaczalo ze nie ma zamiaru ustapic i to my mamy zjechac (nie widzialem czy my tez mrugalismy ale chyba nie (ania mowi ze tak)), wiec wiadomo bylo kiedy trzeba uciekac na pobocze. Poza tym w nocy tylko niektore samochody nie mialy swiatel, zdarzaly sie tez takie bez szyb, ale to w sumie rybka... po co szyby.. poza tym bylo bezpiecznie bo pilnowala nas policja (na drodze dziurawej i gruntowej staly highway patrole i deski z kolcami na sztorc coby zatrzymywane samochody sie zatrzymywaly, podobno to ich glowne zrodlo dochodu (policji) ale jak sa biali turysci w srodku to nie zatrzymuja. ale tak w ogole to niezla frajda taka jazda, tylko po calym dniu troszku wytrzesieni sie czulismy.

Dzisiaj jedziemy do Mombasy w luksusie:) Pierwszy raz w pierwszej klasie, do ktorej zostalismy troche zmuszenie, bo w drugiej klasie jest podzial na chlopcow i dziewczynki. A my wolimy razem, jak to w malzenstwie. Ogolnie totalna tu rozpierducha. Wszystko wyglada jakby sie mialo za chwile rozpasc. ALe fajoskie uczucie jak sobie sie jedzie droga a tu pawian przechodzi albo przy torach stoi stado zebr... poza tym, owoce maja pyszne (narazie jedlismy papaje, mango, melona, ananasa, passiflore i takie malutkie bananki - baby banana (tzn ja tylko)). Byli z nami norwegowie jeszcze i oni to dopiero byli zszokowani, az list ze skarga napisali na 2 strony jak przyjechali Teraz chyba do Muzeum narodowego pojdziemy, bo w Nairobi nie za bardzo jest co robic, a pociag mamy dopiero wieczorem. To tyle na teraz. Nie wiem kiedy teraz sie odezwiemy, bo nie mamy jeszcze sprecyzowanych planow. Wiemy tyle, ze dwa dni bedziemy sie wylegiwac na oceanem, a co potem zobaczymy.... Pozdrawiamy wszystkich i sciskamy mocno. Rodzice nie martwcie sie, tu jest bezpiecznie, sami byscie przyjechali...
w pociągu Nairobi - Mombasa


Lukas: kurka, czyta sie was jak w pustyni i w puszczy:) tylko jedno pytanko: jak juz byliscie tak blisko - to dlaczego nie dotkneliscie lwa??? ja bym dotknal, to w koncu krol, nie... a ze w polsce mamy fantastyczne drogi to nie wierze i nie uwierze jak nie zobacze zdjec:)
SzczuR: Wiesz Obuch, wczesniej lew moglby dotknac Ciebie... Jurki, przywiezcie mi jednego.
Thomas: Lukas mogę Cię dotknąć?? Jestem zodiakalnym lwem.
Lukas: ej! bo was administrator forum wywali za te sekistowskie aluzje do dotykania mnie... kurcze, jak tak sobie teraz wyobrazilem jak jurek administruje forum, taki spocony, w jakiejs kenii ze sloniami... ech...

Jurki: Jambo! Habari? No dobra to u nas to tak: bylismy w Tiwi Beach i sie lenilismy straaaasznie i Ania mowi ze tam jest jak w raju ( mi sie nawet tez podobalo ), mieszkalismy w chatce z widokiem na ocean (tak z 3 x wieksza od naszego mieszkanka).

Chodzilismy na spacery po plazy i nurkowalismy z rurka i maska (ale niewiele) kupowalismy ryby od rybakow i smazylismy (ja smazylem) i kupowalismy owoce i najlepsza salatke owocowa na swiecie od Mango Man'a (kazal sie polecic przyjaciolom to polecamy, zreszta pokazemy go na zdjeciach).
Coral Cove
Poza tym to chyba niewiele robilismy, aha jeszcze karmilismy zwierzaki, duzo ich tam strasznie bylo i malpy przychodzily po owoce, koty po ryby, psy obsikac fotel a jaszczurki nie wiem po co. Trochu sie spalilismy, ale najbardziej meczacy to byli beach boysi, tzn kolesie ktorzy ciagle chca cos sprzedac i podchodza i marudza strasznie i ciezko sie ich pozbyc, a tak w ogole to ciezko nam bylo uwierzyc ze tu sa takie puste plaze, turysci chyba siedza przy basenach w hotelach, albo wymarli...
Tiwi Beach
A teraz jestesmy w jakiejs dziurze co Ani sie nie podoba (Watamu sie nazywa) i jest na polnoc od Mombasy. I nie za bardzo jest tu co robic, bo plaze mimo ze nawet ladne sa jakies takie nieprzyjazne, nie ma zadnych turystow i sa odgrodzone wysokimi plotami od hoteli. A sama wioska sklada sie wlasciwie tylko ze sklepow dla turystow.

Dzis bylismy w Gedi Ruins, to takie ruiny miasteczka suahili z XVII wieku, gdzie trwaja teraz prace archeologiczne. Bylo nawet calkiem fajne, zarosniete baobabami. Obok zwiedzilismy farme motyli (produkuja tam motyle i potem wypuszczaja je na wolnosc, jakis taki projekt ekologiczny). A potem pojechalismy do takiego dziewiczego lasu Arabuko-Sokoke, ale okazalo sie ze wejscie kosztuje 20 dol od osoby(2 lata temu bylo za darmo), wiec zrezygnowalismy.
Ruiny Gedi
Wykluwający się motyl...
A w ogole to sie przeziebilam (chyba w matatu mnie przewialo, matatu to takie busy, najbardziej popularny tutaj srodek transportu) i od dwoch dni boli mnie glowa, ale moze przejdzie. Jutro plyniemy do Marine Park, to taki park wodny z rafa koralowa. I potem uciekamy do Mombasy. Tesknimy juz za Wami bardzo i za domem. Kwaheri. (wciaz doskonalimy nasz suahili) papapapa Watamu
Ania siostra: Super w końcu Was "uslyszeć" !!! Dobrze że jeszcze nikt Was nie porwał! Ale na tych nieprzyjaznych plażach to uważajcie na siebie bo licho nie spi a my zaplanowaliśmy sobie wakacje i nie będziemy mieli pieniąchów na okup Mama się pyta dlaczego nie siedzicie w "raju" tylko jeździe tam gdzie brzydko. I jak tam jedzonko, czy Wam nie zaszkodziło? Wasz samochodzik spisuje się dobrze . Jeżdzę nim na egzaminy i na pływalnię z Kacperkiem żeby się trochę ochłodzić bo gorąco tu straaasznie 30 st. C od raniutka do nocy. Przywieźcie dużo zdjęć bo Wasze opowiadania brzmią arcyciekawie!! Aniu niech Cię jakiś szaman wyleczy od tego bólu głowy! Papa, pozdrowionka

Jurki: hello, to znowu my. Juz jestesmy w mombasie, okropnie tu glosno, gorzej niz w Nowym Yorku nawet. Wlasnie pijemy porzeczkowa Fante:) Przybylismy dzis rano, zaladowalismy sie do hotelu, taki sobie, ale tylko na jedna noc. Poszlismy potem na obiad do hinduskiej knajpy, bylo bardzo pycha, ale strasznie ostre. A potem chcelismy zrealizowac czeki, bo juz nie mielismy kasy, ale cos im w tych bankach odbilo i chcieli od nas dowod zakupu tych czekow, ktory zostawilismy w Polsce, bo tak najlepiej robic, bo najbezpieczniej. No to stwierdzilismy, ze w takim razie zamienimy dolary na szylingi, ale sie okazalo, ze oni nie wymieniaja w bankach dolarow starszych niz 1997 roku, a takie wlasnie mielismy. I niby masz pieniadze, ale wlasciwie sa one bezuzyteczne, absurd jakis. W koncu pozostalo nam wyplacenie z bankomatu, co sie o dziwo za pierwszym razem udalo:) Wczoraj bylismy na nurkowaniu z maska i rurka. Wywiezli nas kawalek w ocean do Marina Park i sie nurkowalo. Ale ja to sie strasznie balam, bo gleboko bylo i zimno. A jeszcze bylam przeziebiona i trzeci dzien bolala mnie glowa. Ale sobie troche ponurkowalam , tylko Jurek mnie pilnowal. Ale w pewnym momencie jakas gupia ryba mnie ugryzla i juz mi sie odechcialo. Gupia ryba. I wlaxzlam na lodke i dostalam choroby morskiej i w ogole myslalam, ze umre. I juz mam dosc nurkowania na jakis czas. Ale jurkowi bardzo sie podobalo, bo rybki byly bardzo fajne i duzo i kolorowe. W kazym razie ja nie wchodze do wody w najblizszym czasie. Teraz jestesmy w drodze na Stare Miasto. Jutro rano idziemy do Fort JEsus, to taki fort. I wieczorem mamy pociag do Nairobi. Pociag ten to w ogole cala historia, ale to juz jak wrocimy. Fajny pociag w kazdym razie. To by bylo na tyle. Mombasa
Pozdrawiamy wszystkich i sciskamy mocno. Ja juz chce do polskiego porzadku!!!!! papapapa Jurki 102
Dorotka: Ale przygody! Może jakieś wspomnienia piszcie, to wydacie po powrocie A ta ryba to rzeczywiście jakaś gupia.. Co do tęsknienia, to przywołuję Was do porządku. To już około 2/3 wycieczki za Wami i reszta pewnie jeszcze szybciej zleci, więc lepiej cieszcie się wszystkim co tam widzicie, bo nim się obejrzycie będziecie znowu siedzieć w pracy... No dobra już nie straszę więcej To pozdrówcie tambylców od nas i trzymajcie się milutko Buziaki

Jurki: No hej, widze ze juz wiekszosc o nas zapomniala i nie zaglada tu nawet , ale nie dziwimy sie Jarek premierem, to mozna zamknac sie w sobie.... My od rana chodzimy po miescie, ale miasto to meczace nadzwyczaj wiec wpadlismy do kafejki odpoczac , w sumie nic takiego sie nie dzialo, poza tym ze bylismy w Fort Jesus i zlazilismy centrum mombasy wzdluz i wszerz i nasze uszy maja juz dosc , o 18 idziemy na pociag wiec jeszcze troche sie powloczymy bo narazie bezdomni jestesmy. O i tak to. To pozdrawiamy i moze poprzegladamy jakis portal kilka minut to sie zorientujemy co i jak i czy warto wracac A poza tym stwierdzilismy ze za lekka wycieczke sobie zrobilismy i nastepnym razem bardziej napiety plaan trzeba miec w 3 tygodnie to jeszcze moglismy Etiopie zwiedzic Moze nastepnym razem (jacys chetni ?) Buziaki
Ania siostra: Oj wrócicie wy do polskiego porządku, wrócicie W końcu Kaczorki cały czas u nas porządek zaprowadzają. Jak się wyleniuchujecie, to przynajmniej tu chętnie do pracy się zabierzecie. A w ogóle to jak tam u Was pogoda?? No i możecie jakąś małpkę naszym chłopakom przywieźć?? Pozdrowionka od nas wszystkich Lukas: ech... ale wam zazdroszcze!!! ja to kurna mam mombase i nairobi w jednym, ale w pracy:( upal ze zdechnac mozna i ratuje tylko jezioro, ale jezioro na mazurach a ja tu:( bledne kolo... szacun ze podlapaliscie tyle suahili;) a nawiazaliscie aby jakis kontakt z tamtejszymi - w sensie przyjazn, wymiana adresow??? czy wszyscy jacys zdystansowani tacy??? a te malpy to karmiliscie tak sobie w lesie - jak u nas np. mozna pokarmic sarenke??? ciekawy jestem po prostu i czekam na was tutaj. przywiezcie duzo fajnych opowiesci:) pzdr
Jurki: witamy, juz jestesmy w Nairobi z powrotem (jutro juz w domku, jak dobrze pojdzie). Co do tubylcow, to z przyjazniami ciezko, bo oni glownie zaczepiaja nas po to , aby cos nam sprzedac, jak nic nie maja, to swoje towarzystwo, nic tu nie ma za darmo... Ale milo zaskoczylismy sie w Naivashy, tam jest troche mniej turystycznie i ludzie normalniejsi, ze sie normalnie da pogadac. Jurek dal jednemu maila, co mowil, ze chce do Polski przyjechac. Ale przestarszyl sie temperatur zimowych. W Naivashy mieszkalismy w banda, to taki drewniany domek, na kampingu nad jeziorem. I tam jest taki park, po ktorym jezdzilismy rowerami. I bylo tam naprawde super, bo sobie tak jezdzlilismy, a dzikie zwierzeta brykaly gdzies obok... I bylismy tam na pieszej wedrowce dolina rzeki i trafilismy na wycieczke dzieciakow z podstawowki z Nairobi, dla ktorych bylismy wieksza atrakcja niz te zwierzeta, co tam byly. I nauczycielki robily sobie z nami zdjecia:) I mi (Ania) lancuch pekl w rowerze i droge powrotna to tylko z gorki jechalismy, a na rownym to ciagnelam Jurka na sznurku....I jeszcze tam sa takie krzaki co maja takie dlugie kolce i sie nadzialam na taki kolec, co mi stope troche przebil, ale Jurek mi wyciagnal:) I nastepnego dnia jeszcze pojechalismy nad takie jeziorko w kraterze wulkany i tam bylo duzo flamingow. Ale droga byla straszna, bo piaszczysta caly czas, a wlasciwie pylowa. I strasznie nas tylki bola teraz. I tam na tym kampingu dzis przyszedl hipopotam....

Jezioro Naivasha

Naivasha National Park

Jeziorko w kraterze wulkanu

A malpy tez byly i przychodzily jak im przynieslismy owoce i jedna probowala mnie atakowac... Wlasnie zrobilismy zakupy pamiatek i mozemy juz wracac troche sie pogrzac w slonku, bo tu dzis zimno, a w ogole to nie bylo wiecej niz 30 stopni. Temperatury mile nas zaskoczyly.... Jutro zgodnie z planem powinnismy byc w Wawie kolo 22:00 (chyba). I to tyle, do zobaczenia w Polsce. See you later, aligator.....

Jurki: wróciliśmy
Thomas: a ja przed chwilą widziałem Jurka...wooooowwww

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz